Tego one-shota dedykuję mojej klasie. Nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem.
Mówię, póki okazja! Wiem,że jest dużo one-shotów o smoku i księżniczce. Nie "odgapiałam" tego od nikogo, żadnego one-shota takiego typu, za wszystkie podobne sceny, dialogi itp. bardzo przepraszam.
***
-Księżniczko! Pora wstawać!- wołała
różowowłosa pokojówka
-Zaraz
Virgo...- odpowiedziała dziewczyna i przykryła głowę poduszką.
-Ale…
Dziś wielki dzień.
-O
mamo! No tak!- złotowłosa dziewczyna zerwała się z łóżka, a właściwie łoża…
zajmowało dużą część pokoju, który i tak był gigantyczny, ze względu na to, że
był zamieszkany przez księżniczkę. Urządzony z przepychem, ale nie przesadnym,
stanowił najpiękniejszy z wielu pokoi zamku Heartfiliów.
-Virgo! Podaj mi suknię! I… moje włosy!
Trzeba coś z nimi zrobić!- Lucy Heartfilia chodziła po pokoju narzekając na
swój wygląd. Virgo, jej służąca, ale też najlepsza i jedyna przyjaciółka,
zachichotała pod nosem.
-Spokojnie,
Lucy-chan, zaraz coś poradzimy.
***
Godzinę potem Lucy była już pięknie ubrana i
uczesana. W białej sukni z długim trenem oraz uczesana w kok obwiązany białą
wstążką wyglądała jak panna młoda. I właśnie tak było… Za chwilę miała poślubić
Lokiego. Wprawdzie wcale go nie kochała, tak naprawdę nigdy go nie widziała,
ale jako jedyna dziedziczka majątku Heartfiliów musiała złączyć dwa rody, by
tym samym połączyć zyski dwóch bogatych rodów.
-Virgo-chan… Czy ty widziałaś kiedyś tego
Lokiego?- zapytała Lucy
-Myślałam,
że już dawno go poznałaś.
-Nie…
Ale chodźmy już, bo spóźnię się na własny ślub.
***
Pogoda dopisywała, słońce grzało, na niebie
nie było ani jednej chmury. Wprost wymarzony dzień na ślub. Z tej racji
postanowiono zaślubić przedstawicieli dwóch rodów przed, a nie wewnątrz kaplicy
nieopodal zamku Heartfiliów. Wszyscy siedzieli już w ławkach, Heartfiliowie po
prawej od stołu ofiarnego, ród Lokiego po lewej, pan młody czekał pod ołtarzem.
Kiedy Lucy go zobaczyła miał na sobie czarny garnitur i niewielkie,
przyciemniane okulary na nosie. Jego włosy były karmelowe, a twarz zdobił
uśmiech. Panna młoda uznała, że jest naprawdę przystojny, ale serce
podpowiadało jej, że to nie jest „ten jedyny”. Jednak organista dał już znak,
Lucy szła powoli w kierunku ołtarza, podekscytowana, ale i smutna.
W końcu kapłan podpowiadał słowa przysięgi
Lokiemu:
-Powtarzaj
za mną. Ja, Loki…
-Ja,
Loki…
Lucy słuchała tylko do tego momentu, bo
obserwowała zbierające się na niebie ciemne chmury. W końcu zakryły słońce.
Dziewczyna przeczuwała, że coś się święci.
-Ekhm… Księżniczko…- zakłopotany kapłan
sprawił, że wróciła na ziemię- Powtarzaj. Ja, Lucy…
-Ja,
Lu…
Nagle, z ogłuszającym hukiem, w ziemię
trafił piorun. Potem więcej. Goście byli w panice. W końcu uderzyła największa
błyskawica. Hałas i wstrząs był tak wielki, że Lucy upadła na ziemię. Po tym
uderzeniu chmury się rozeszły, a pył, który podniósł się z ziemi w trakcie
burzy, opadł. Wtedy wszystkim ukazała się ogromna szczelina pomiędzy dwoma
rodami. Po policzku Lucy spłynęła łza, tworząc bruzdę w kurzu, pyle i ziemi na
jej twarzy. Nikt jednak nie spodziewał się tego, co za chwilę miało się
zdarzyć.
Zanim wszyscy wrócili na miejsca, rozległ
się potworny ryk. Większość osób schowała się pod ławki, odważniejsi szukali
przyczyny hałasu. Jeden z nich spojrzał w niebo:
-Smok!!!
To SMOK!!!
Wszyscy spojrzeli w niebo i, ku swej
zgrozie, rzeczywiście kołował nad nimi wielki, szkarłatny smok. Krążył tak
przez jakiś czas, w końcu zawisnął w powietrzu i zionął ogniem. Na szczęście
nikt nie ucierpiał, ale za to dym unosił się przez kilka minut. Po zniknięciu
dymu, okazało się, że smok jest już daleko na horyzoncie.
-Co ten smok sobie wyobraża!- denerwowała
się starsza pani z jakiegoś rodu- Zniszczył wszystko, co pozostało po tym
ślubie!
-Księżniczka!- krzyknęła Virgo- Nie ma jej!
Na ziemi, gdzie stała panna młoda widziały
ślady smoczych szponów. Oba rody zaczęły poszukiwania, ale na marne, bo Lucy
już dawno odleciała razem ze smokiem, który w dodatku mógł mieć swoją jaskinię
w całym Fiore.
***
Lucy leciała w szponach smoka, jednak wcale
się go nie bała. Nie zrobił jej krzywdy, więc dziewczyna pomyślała, że ten gad
nie jest agresywny. Jednak po pewnym czasie przypomniała sobie legendy, które
czytali jej rodzice, gdy była mała. „Smoki porywają dziewice do swoich jaskiń,
a następnie pożerają…”- te słowa wyryte w jej pamięci wzbudziły jej
przerażenie.
Nawet nie zorientowała się, kiedy smok
położył ją delikatnie na ziemi przy wejściu do jamy.
-Hej, ty! Smoku, jeśli chcesz mnie pożreć,
to zrób
to
samo z sukienką! Przynajmniej nie stracę resztek dumy!
-Pożerać?
Kto tu mówi o pożeraniu?
-O
mój Boże. Nie dość, że smok, to jeszcze gada.- szepnęła do siebie Lucy, po czym
powiedziała głośniej- Smoku! Jak cię zwą?
-Nie
zdradzę ci mojego imienia, ale mów do mnie Salamander.
-Więc,
Salamandrze! Po cholerę żeś mnie porwał?
Tą sprawę smok przemilczał, ale zapytał
gościnnie:
-Czy
jest księżniczka głodna? A może spragniona?
-Skoro
pytasz… A co masz do jedzenia?
-Co
tylko chcesz!
-Hmmm,
więc… Głodna jestem. To co będzie najszybciej.
-Loda?
-Zbereźny
smok. Kilka jabłek, może trochę gruszek…
-Już
się robi! A co do tego loda…
-NIE!!!
Owoce.
-Hej,
jak dalej będziesz taka, to zjem cię jednym kłapnięciem. To znaczy, jeśli
jesteś dziewicą… Bo jesteś, co nie?
-Tak…
-Więc
pora to zmienić.
-No
nie dość, że smok, to jeszcze gwałciciel!
-To
ja już lecę po te twoje owoce…
Smok odleciał w poszukiwaniu owoców.
-Ciekawe…
W żadnej legendzie nie czytałam, że smoki są takie zboczone… Cóż, ale gdybym
miała wybierać między śmiercią w jego paszczy, a… jego propozycją jedzenia, to
wybrałabym raczej to drugie…
***
Lucy obudził ryk smoka. Od razu pobiegła
zobaczyć co się dzieje.
Salamander stał w pozycji gotowej do obrony,
a przed nim był rycerz z herbem Heartfiliów na zbroi. Rycerz zobaczył Lucy i
przedstawił się:
-Księżniczko,
kapitan Gray Fullbuster do twoich usług.
-Co
ty tutaj robisz?- zapytała zdziwiona Lucy
-Przysłano
mnie tu abym pokonał tego gada i sprowadził cię z powrotem do naszego króla.
-COOO?!
Gada?!- Salamander wyglądał na wkurzonego
-Ano
tak.-przypomniał sobie rycerz.Miałem z tobą skończyć.
-No,
spróbuj tylko!
Walka trwała w najlepsze. Smok ział ogniem,
Gray był zmuszony osłaniać się tarczą, która i tak w końcu stanęła w
płomieniach. Kapitan odrzucił ją i od teraz chował się za skałami. Jednak
Salamander w końcu musiał wziąć oddech. Gray nie zmarnował tej okazji i rzucił
mieczem, który utkwił w szyi smoka. Rozległ się okropny ryk. Lucy polubiła
Salamandra i nie chciała, by stała mu się krzywda. Smok przestał ryczeć i
krzyknął ze złością:
-Ty
idioto! O mało mi łuski nie obluzowałeś!!!
-Co?!
To… to niemożliwe! Jakim cudem przeżyłeś?
-Prócz
łusek mam grubą skórę. Udałoby ci się, gdybym był w normalnej postaci.
-Zaraz, jak to? Co znaczy „Normalna
Postać”?!
-Prędzej
czy później byś się dowiedziała, więc…- smok wyjął miecz i wyrzucił go z
jaskini jak wykałaczkę.
Lucy nawet nie zauważyła, kiedy na miejscu
smoka pojawił się młody, różowowłosy mężczyzna w białym szaliku w kratkę.
„Najprzystojniejszy facet na świecie…”- pomyślała Lucy, ale przypomniała sobie,
że ma poślubić Lokiego. Miała jednak plan awaryjny.
***
Jakiś tydzień po walce rycerza i smoka,
który okazał się nie być smokiem, kapitan był już domownikiem tak samo jak Lucy
i Salamander.
-Zaraz, Salamandrze!- Lucy chyba sobie o
czymś przypomniała
-Tak,
księżniczko?
-Ty
chyba mi nie powiedziałeś jak masz naprawdę na imię.
-Faktycznie.
Więc na imię mam Natsu.
„Piękne… tak samo jak jego właściciel…”-
rozmarzyła się Lucy, ale powiedziała tylko:
-Aha.
Dobrze wiedzieć.- potem dodała w myślach „Muszę mu powiedzieć! Ale ten cholerny
Gray… Nie potrzeba świadka…”.
Natsu, jakby czytał w jej myślach (a może to
przypadek?) powiedział:
-Gray,
pofatyguj się może po coś do jedzenia.
-Czemu
ja?- oburzył się kapitan
-Bo
masz przy sobie broń…
-A
czemu ty nie zamienisz się w smoka?
-Przemieniłem
się w człowieka tydzień temu, tak? W smoka będę mógł dopiero za trzy tygodnie.
-Czyli,
że pomiędzy przemianami musi upłynąć miesiąc.-wydedukował Gray
-Brawo,
zdobywa pan milion kryształów! A teraz niech pan ruszy dupę po coś do jedzenia!
Gray zrozumiał, że tą bitwę przegrał (znowu)
i wyszedł z jaskini. „Teraz”- pomyślała Lucy.
***
-Natsu…- Lucy miała motylki w brzychu- Ja…
muszę ci coś powiedzieć…
-Ja
też chcę ci coś wyznać…
-To…
ty pierwszy.
-Pamiętasz
może jak pytałaś mnie po co cię porwałem?
-Tak.
-Czas,
byś poznała odpowiedź. Więc… po prostu… spodobałaś mi się.- Natsu zacisnął
powieki jakby czekał na cios- Wiem, to głupie z mojej strony.
-Zdziwisz
się… Bo… Ja… Kocham cię.
Natsu otworzył oczy i spojrzał na
dziewczynę. Stali tak długą chwilę, w końcu ich usta zaczęły się do siebie
zbliżać i w końcu połączył je pocałunek.
-To… ja może wyjdę jeszcze na chwilę…-
powiedział Gray z zabitą sarną na plecach. W jednym momencie parka odskoczyła
od siebie.
-Nie,
nie. Wchodź!- speszył się Natsu
-Nie
udawajcie, ja tam chwilę stałem, więc ten…
Wszyscy zaczęli się śmiać.
-O
mamo! Zapomniałam o moim planie, w razie gdybyśmy z Natsu… cóż… byli parą.
Lucy wyjęła małą szkatułkę z równie małej
kieszonki w sukience. Otworzyła ją i powiedziała:
-Ten
ksiądz przed ślubem chyba coś przeczuwał. Bał mi to i powiedział, że kiedy to
nacisnę- wskazała na niewielki przycisk- on się zjawi.
-Ale
po co go tu przywołasz?- zapytał Gray
-A
jak myślisz?! No już nawet ja się domyśliłem!
-Nie
kłóćcie się!- zdenerwowała się Lucy i nacisnęła przycisk.
-No
i gdzie on jest?- spytał kapitan
-Zaraz
za tobą.- rzekł kapłan- Więc, po co tutaj…- spojrzał na Natsu i Lucy
trzymających się z ręce- Ach, tak. Ale może… przydałyby się inne stroje. Erzo!
Obok kapłana pojawiła się młoda dziewczyna o
czerwonych włosach. Była w zbroi.
-Kapitan
Erza, do usług!
-Erza!-
powiedział Gray
-Gray,
to ty?- Erza odwróciła się do niego (Od tego momentu przepraszam wszystkich
fanów Jerzy!)- Tak się o ciebie martwiłam!
-Zaraz, znacie się?- zapytał Natsu
-Czy
się znamy?- zaczęła Erza- Gray oświadczył mi się w tym samym dniu, w którym
zostaliśmy obaj kapitanami. A ślub miał być wtedy, kiedy Gray wyjechał walczyć
ze smokiem. Właśnie, gdzie ten smok.
-Smok, do usług.- powiedział Natsu
-Czy
mogę już udzielić tego, podwójnego jak widać, ślubu?
-Jeszcze
stroje!- powiedziała Erza i jej zbroja przemieniła się w białą suknię ślubną.
Następnie w jej rękach pojawiły się stroje dla Lucy, Natsu i Graya. W chwilę
potem wszyscy byli gotowi.
-Więc zaczynajmy.-rzekł kapłan
***
-Panie Heartfilia! (czy ktoś mi powie jak ma
na imię ojciec Lucy?) Pana córka wróciła!- lokaj wpadł do gabinetu
-Wpuść
ją.
Ledwie sługa zdążył dotknąć klamki, a już
Lucy stała przed biurkiem ojca.
-Lucy,
jak ty wyglądasz? I… co to za obrączka? Nie zdążyliście z Lokim sobie ich
założyć.
-Z
Lokim nie…
-O
co chodzi?
-Loki
już nie może być moim mężem.
-Córko,
co za głupstwo zrobiłaś?!
-Oto
mój mąż.
Do
gabinetu wszedł Natsu. Ojciec Lucy był wściekły.
-Teraz
już nie jesteś księżniczką. Nie mam córki.
Lucy
wcale to nie poruszyło. Odwróciła się i poszła w stronę drzwi. Natsu czekał już
za drzwiami. Lucy z jedną nogą za progiem dodała jeszcze:
-Zapomniałam
wspomnieć. Jestem w ciąży.
Drzwi
zatrzasnęły się na oczach ojca Lucy.
***
Lucy i Natsu szli w stronę bramy.
-Ładnie
go załatwiłaś.- Natsu komentował wydarzenia sprzed chwili- A z tym kitem o
ciąży, to ja tam za drzwiami umierałem ze śmiechu!
-Jaki
kit o ciąży?
-No…
wtedy, co skłamałaś, że jesteś w ciąży.
-Tak,
powiedziałam to, ale nie kłamałam.
Natsu zemdlał.
***
Dwaj mężczyźni siedzieli spięci przed
drzwiami, z którego dochodziły krzyki dwóch kobiet. Nagle drzwi się otworzyły.
Obaj równocześnie wstali i w efekcie i Natsu i Gray leżeli na ziemi.
-I co?- równocześnie zapytali położnej
-Możecie
wejść.- odparła kobieta
Drzwi
mało nie wyleciały z zawiasów, kiedy młodzi ojcowie wpadli na porodówkę.
Natsu podbiegł do łóżka, w którym leżała
Lucy, Gray do Erzy.
Pierwsza obudziła się Erza. Spojrzała na
niego i powiedziała:
-Masz
syna.
Gray
spojrzał na dziecko. Wyglądało jak on, kiedy był mały, ale włosy miał czerwone,
a oczy brązowe jak Erza.
Za to Lucy obudziła się chwilę potem. Natsu
patrzył wyczekująco.
-Córeczka.
Natsu
spojrzał na mini klona Lucy, ale miała ona identyczne oczy jak jej tata i
różowe włosy.
-Nie spóźniłem się?!- do sali wpadł ten sam
ksiądz, który udzielał ślubu trochę ponad dziewięć miesięcy temu- Imiona
wybrane?
Lucy spojrzała na męża.
-Nashi?
-Nashi.
Erza spojrzała na Graya.
-Erzey?
(nic lepszego wymyślić nie mogłam XD)
-Erzey.
***
I
kończymy legendę o smoku i księżniczce.
***
OGŁOSZENIA PARAFIALNE!
1. Oto jest! One-shot. To powód, dla którego nie pisałam tak długo.
2. Mam prośbę. Niech ktoś napisze w komentarzu jak ma na imię ojciec Lucy!