piątek, 25 kwietnia 2014

Smok i Księżniczka- mój pierwszy one-shot

 Tego one-shota dedykuję mojej klasie. Nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem.
Mówię, póki okazja! Wiem,że jest dużo one-shotów o smoku i księżniczce. Nie "odgapiałam" tego od nikogo, żadnego one-shota takiego typu, za wszystkie podobne sceny, dialogi itp. bardzo przepraszam. 
 ***
-Księżniczko! Pora wstawać!- wołała różowowłosa pokojówka
-Zaraz Virgo...- odpowiedziała dziewczyna i przykryła głowę poduszką.
-Ale… Dziś wielki dzień.
-O mamo! No tak!- złotowłosa dziewczyna zerwała się z łóżka, a właściwie łoża… zajmowało dużą część pokoju, który i tak był gigantyczny, ze względu na to, że był zamieszkany przez księżniczkę. Urządzony z przepychem, ale nie przesadnym, stanowił najpiękniejszy z wielu pokoi zamku Heartfiliów.
   -Virgo! Podaj mi suknię! I… moje włosy! Trzeba coś z nimi zrobić!- Lucy Heartfilia chodziła po pokoju narzekając na swój wygląd. Virgo, jej służąca, ale też najlepsza i jedyna przyjaciółka, zachichotała pod nosem.
-Spokojnie, Lucy-chan, zaraz coś poradzimy.
***
   Godzinę potem Lucy była już pięknie ubrana i uczesana. W białej sukni z długim trenem oraz uczesana w kok obwiązany białą wstążką wyglądała jak panna młoda. I właśnie tak było… Za chwilę miała poślubić Lokiego. Wprawdzie wcale go nie kochała, tak naprawdę nigdy go nie widziała, ale jako jedyna dziedziczka majątku Heartfiliów musiała złączyć dwa rody, by tym samym połączyć zyski dwóch bogatych rodów.
   -Virgo-chan… Czy ty widziałaś kiedyś tego Lokiego?- zapytała Lucy
-Myślałam, że już dawno go poznałaś.
-Nie… Ale chodźmy już, bo spóźnię się na własny ślub.
***
   Pogoda dopisywała, słońce grzało, na niebie nie było ani jednej chmury. Wprost wymarzony dzień na ślub. Z tej racji postanowiono zaślubić przedstawicieli dwóch rodów przed, a nie wewnątrz kaplicy nieopodal zamku Heartfiliów. Wszyscy siedzieli już w ławkach, Heartfiliowie po prawej od stołu ofiarnego, ród Lokiego po lewej, pan młody czekał pod ołtarzem. Kiedy Lucy go zobaczyła miał na sobie czarny garnitur i niewielkie, przyciemniane okulary na nosie. Jego włosy były karmelowe, a twarz zdobił uśmiech. Panna młoda uznała, że jest naprawdę przystojny, ale serce podpowiadało jej, że to nie jest „ten jedyny”. Jednak organista dał już znak, Lucy szła powoli w kierunku ołtarza, podekscytowana, ale i smutna.
   W końcu kapłan podpowiadał słowa przysięgi Lokiemu:
-Powtarzaj za mną. Ja, Loki…
-Ja, Loki…
   Lucy słuchała tylko do tego momentu, bo obserwowała zbierające się na niebie ciemne chmury. W końcu zakryły słońce. Dziewczyna przeczuwała, że coś się święci.
   -Ekhm… Księżniczko…- zakłopotany kapłan sprawił, że wróciła na ziemię- Powtarzaj. Ja, Lucy…
-Ja, Lu…
   Nagle, z ogłuszającym hukiem, w ziemię trafił piorun. Potem więcej. Goście byli w panice. W końcu uderzyła największa błyskawica. Hałas i wstrząs był tak wielki, że Lucy upadła na ziemię. Po tym uderzeniu chmury się rozeszły, a pył, który podniósł się z ziemi w trakcie burzy, opadł. Wtedy wszystkim ukazała się ogromna szczelina pomiędzy dwoma rodami. Po policzku Lucy spłynęła łza, tworząc bruzdę w kurzu, pyle i ziemi na jej twarzy. Nikt jednak nie spodziewał się tego, co za chwilę miało się zdarzyć.
   Zanim wszyscy wrócili na miejsca, rozległ się potworny ryk. Większość osób schowała się pod ławki, odważniejsi szukali przyczyny hałasu. Jeden z nich spojrzał w niebo:
-Smok!!! To SMOK!!!
   Wszyscy spojrzeli w niebo i, ku swej zgrozie, rzeczywiście kołował nad nimi wielki, szkarłatny smok. Krążył tak przez jakiś czas, w końcu zawisnął w powietrzu i zionął ogniem. Na szczęście nikt nie ucierpiał, ale za to dym unosił się przez kilka minut. Po zniknięciu dymu, okazało się, że smok jest już daleko na horyzoncie.
   -Co ten smok sobie wyobraża!- denerwowała się starsza pani z jakiegoś rodu- Zniszczył wszystko, co pozostało po tym ślubie!
   -Księżniczka!- krzyknęła Virgo- Nie ma jej!
   Na ziemi, gdzie stała panna młoda widziały ślady smoczych szponów. Oba rody zaczęły poszukiwania, ale na marne, bo Lucy już dawno odleciała razem ze smokiem, który w dodatku mógł mieć swoją jaskinię w całym Fiore.
***
   Lucy leciała w szponach smoka, jednak wcale się go nie bała. Nie zrobił jej krzywdy, więc dziewczyna pomyślała, że ten gad nie jest agresywny. Jednak po pewnym czasie przypomniała sobie legendy, które czytali jej rodzice, gdy była mała. „Smoki porywają dziewice do swoich jaskiń, a następnie pożerają…”- te słowa wyryte w jej pamięci wzbudziły jej przerażenie.
   Nawet nie zorientowała się, kiedy smok położył ją delikatnie na ziemi przy wejściu do jamy.
   -Hej, ty! Smoku, jeśli chcesz mnie pożreć, to zrób
to samo z sukienką! Przynajmniej nie stracę resztek dumy!
-Pożerać? Kto tu mówi o pożeraniu?
-O mój Boże. Nie dość, że smok, to jeszcze gada.- szepnęła do siebie Lucy, po czym powiedziała głośniej- Smoku! Jak cię zwą?
-Nie zdradzę ci mojego imienia, ale mów do mnie Salamander.
-Więc, Salamandrze! Po cholerę żeś mnie porwał?
   Tą sprawę smok przemilczał, ale zapytał gościnnie:
-Czy jest księżniczka głodna? A może spragniona?
-Skoro pytasz… A co masz do jedzenia?
-Co tylko chcesz!
-Hmmm, więc… Głodna jestem. To co będzie najszybciej.
-Loda?
-Zbereźny smok. Kilka jabłek, może trochę gruszek…
-Już się robi! A co do tego loda…
-NIE!!! Owoce.
-Hej, jak dalej będziesz taka, to zjem cię jednym kłapnięciem. To znaczy, jeśli jesteś dziewicą… Bo jesteś, co nie?
-Tak…
-Więc pora to zmienić.
-No nie dość, że smok, to jeszcze gwałciciel!
-To ja już lecę po te twoje owoce…
   Smok odleciał w poszukiwaniu owoców.
-Ciekawe… W żadnej legendzie nie czytałam, że smoki są takie zboczone… Cóż, ale gdybym miała wybierać między śmiercią w jego paszczy, a… jego propozycją jedzenia, to wybrałabym raczej to drugie…
***
   Lucy obudził ryk smoka. Od razu pobiegła zobaczyć co się dzieje.
   Salamander stał w pozycji gotowej do obrony, a przed nim był rycerz z herbem Heartfiliów na zbroi. Rycerz zobaczył Lucy i przedstawił się:
-Księżniczko, kapitan Gray Fullbuster do twoich usług.
-Co ty tutaj robisz?- zapytała zdziwiona Lucy
-Przysłano mnie tu abym pokonał tego gada i sprowadził cię z powrotem do naszego króla.
-COOO?! Gada?!- Salamander wyglądał na wkurzonego
-Ano tak.-przypomniał sobie rycerz.Miałem z tobą skończyć.
-No, spróbuj tylko!
   Walka trwała w najlepsze. Smok ział ogniem, Gray był zmuszony osłaniać się tarczą, która i tak w końcu stanęła w płomieniach. Kapitan odrzucił ją i od teraz chował się za skałami. Jednak Salamander w końcu musiał wziąć oddech. Gray nie zmarnował tej okazji i rzucił mieczem, który utkwił w szyi smoka. Rozległ się okropny ryk. Lucy polubiła Salamandra i nie chciała, by stała mu się krzywda. Smok przestał ryczeć i krzyknął ze złością:
-Ty idioto! O mało mi łuski nie obluzowałeś!!!
-Co?! To… to niemożliwe! Jakim cudem przeżyłeś?
-Prócz łusek mam grubą skórę. Udałoby ci się, gdybym był w normalnej postaci.
   -Zaraz, jak to? Co znaczy „Normalna Postać”?!
-Prędzej czy później byś się dowiedziała, więc…- smok wyjął miecz i wyrzucił go z jaskini jak wykałaczkę.
   Lucy nawet nie zauważyła, kiedy na miejscu smoka pojawił się młody, różowowłosy mężczyzna w białym szaliku w kratkę. „Najprzystojniejszy facet na świecie…”- pomyślała Lucy, ale przypomniała sobie, że ma poślubić Lokiego. Miała jednak plan awaryjny.
***
   Jakiś tydzień po walce rycerza i smoka, który okazał się nie być smokiem, kapitan był już domownikiem tak samo jak Lucy i Salamander.
   -Zaraz, Salamandrze!- Lucy chyba sobie o czymś przypomniała
-Tak, księżniczko?
-Ty chyba mi nie powiedziałeś jak masz naprawdę na imię.
-Faktycznie. Więc na imię mam Natsu.
   „Piękne… tak samo jak jego właściciel…”- rozmarzyła się Lucy, ale powiedziała tylko:
-Aha. Dobrze wiedzieć.- potem dodała w myślach „Muszę mu powiedzieć! Ale ten cholerny Gray… Nie potrzeba świadka…”.
   Natsu, jakby czytał w jej myślach (a może to przypadek?) powiedział:
-Gray, pofatyguj się może po coś do jedzenia.
-Czemu ja?- oburzył się kapitan
-Bo masz przy sobie broń…
-A czemu ty nie zamienisz się w smoka?
-Przemieniłem się w człowieka tydzień temu, tak? W smoka będę mógł dopiero za trzy tygodnie.
-Czyli, że pomiędzy przemianami musi upłynąć miesiąc.-wydedukował Gray
-Brawo, zdobywa pan milion kryształów! A teraz niech pan ruszy dupę po coś do jedzenia!
   Gray zrozumiał, że tą bitwę przegrał (znowu) i wyszedł z jaskini. „Teraz”- pomyślała Lucy.
***
   -Natsu…- Lucy miała motylki w brzychu- Ja… muszę ci coś powiedzieć…
-Ja też chcę ci coś wyznać…
-To… ty pierwszy.
-Pamiętasz może jak pytałaś mnie po co cię porwałem?
-Tak.
-Czas, byś poznała odpowiedź. Więc… po prostu… spodobałaś mi się.- Natsu zacisnął powieki jakby czekał na cios- Wiem, to głupie z mojej strony.
-Zdziwisz się… Bo… Ja… Kocham cię.
   Natsu otworzył oczy i spojrzał na dziewczynę. Stali tak długą chwilę, w końcu ich usta zaczęły się do siebie zbliżać i w końcu połączył je pocałunek.
   -To… ja może wyjdę jeszcze na chwilę…- powiedział Gray z zabitą sarną na plecach. W jednym momencie parka odskoczyła od siebie.
-Nie, nie. Wchodź!- speszył się Natsu
-Nie udawajcie, ja tam chwilę stałem, więc ten…
   Wszyscy zaczęli się śmiać.
-O mamo! Zapomniałam o moim planie, w razie gdybyśmy z Natsu… cóż… byli parą.
   Lucy wyjęła małą szkatułkę z równie małej kieszonki w sukience. Otworzyła ją i powiedziała:
-Ten ksiądz przed ślubem chyba coś przeczuwał. Bał mi to i powiedział, że kiedy to nacisnę- wskazała na niewielki przycisk- on się zjawi.
-Ale po co go tu przywołasz?- zapytał Gray
-A jak myślisz?! No już nawet ja się domyśliłem!
-Nie kłóćcie się!- zdenerwowała się Lucy i nacisnęła przycisk.
-No i gdzie on jest?- spytał kapitan
-Zaraz za tobą.- rzekł kapłan- Więc, po co tutaj…- spojrzał na Natsu i Lucy trzymających się z ręce- Ach, tak. Ale może… przydałyby się inne stroje. Erzo!
   Obok kapłana pojawiła się młoda dziewczyna o czerwonych włosach. Była w zbroi.
-Kapitan Erza, do usług!
-Erza!- powiedział Gray
-Gray, to ty?- Erza odwróciła się do niego (Od tego momentu przepraszam wszystkich fanów Jerzy!)- Tak się o ciebie martwiłam!
   -Zaraz, znacie się?- zapytał Natsu
-Czy się znamy?- zaczęła Erza- Gray oświadczył mi się w tym samym dniu, w którym zostaliśmy obaj kapitanami. A ślub miał być wtedy, kiedy Gray wyjechał walczyć ze smokiem. Właśnie, gdzie ten smok.
   -Smok, do usług.- powiedział Natsu
-Czy mogę już udzielić tego, podwójnego jak widać, ślubu?
-Jeszcze stroje!- powiedziała Erza i jej zbroja przemieniła się w białą suknię ślubną. Następnie w jej rękach pojawiły się stroje dla Lucy, Natsu i Graya. W chwilę potem wszyscy byli gotowi.
   -Więc zaczynajmy.-rzekł kapłan
***
   -Panie Heartfilia! (czy ktoś mi powie jak ma na imię ojciec Lucy?) Pana córka wróciła!- lokaj wpadł do gabinetu
-Wpuść ją.
   Ledwie sługa zdążył dotknąć klamki, a już Lucy stała przed biurkiem ojca.
-Lucy, jak ty wyglądasz? I… co to za obrączka? Nie zdążyliście z Lokim sobie ich założyć.
-Z Lokim nie…
-O co chodzi?
-Loki już nie może być moim mężem.
-Córko, co za głupstwo zrobiłaś?!
-Oto mój mąż.
Do gabinetu wszedł Natsu. Ojciec Lucy był wściekły.
-Teraz już nie jesteś księżniczką. Nie mam córki.
Lucy wcale to nie poruszyło. Odwróciła się i poszła w stronę drzwi. Natsu czekał już za drzwiami. Lucy z jedną nogą za progiem dodała jeszcze:
-Zapomniałam wspomnieć. Jestem w ciąży.
Drzwi zatrzasnęły się na oczach ojca Lucy.
***
   Lucy i Natsu szli w stronę bramy.
-Ładnie go załatwiłaś.- Natsu komentował wydarzenia sprzed chwili- A z tym kitem o ciąży, to ja tam za drzwiami umierałem ze śmiechu!
-Jaki kit o ciąży?
-No… wtedy, co skłamałaś, że jesteś w ciąży.
-Tak, powiedziałam to, ale nie kłamałam.
   Natsu zemdlał.
***
   Dwaj mężczyźni siedzieli spięci przed drzwiami, z którego dochodziły krzyki dwóch kobiet. Nagle drzwi się otworzyły. Obaj równocześnie wstali i w efekcie i Natsu i Gray leżeli na ziemi.
   -I co?- równocześnie zapytali położnej
-Możecie wejść.- odparła kobieta
Drzwi mało nie wyleciały z zawiasów, kiedy młodzi ojcowie wpadli na porodówkę.
   Natsu podbiegł do łóżka, w którym leżała Lucy, Gray do Erzy.
   Pierwsza obudziła się Erza. Spojrzała na niego i powiedziała:
-Masz syna.
Gray spojrzał na dziecko. Wyglądało jak on, kiedy był mały, ale włosy miał czerwone, a oczy brązowe jak Erza.
   Za to Lucy obudziła się chwilę potem. Natsu patrzył wyczekująco.
-Córeczka.
Natsu spojrzał na mini klona Lucy, ale miała ona identyczne oczy jak jej tata i różowe włosy.
   -Nie spóźniłem się?!- do sali wpadł ten sam ksiądz, który udzielał ślubu trochę ponad dziewięć miesięcy temu- Imiona wybrane?
   Lucy spojrzała na męża.
-Nashi?
-Nashi.
   Erza spojrzała na Graya.
-Erzey? (nic lepszego wymyślić nie mogłam XD)
-Erzey.
***
I kończymy legendę o smoku i księżniczce.
***
OGŁOSZENIA PARAFIALNE!
1. Oto jest! One-shot. To powód, dla którego nie pisałam tak długo.
2. Mam prośbę. Niech ktoś napisze w komentarzu jak ma na imię ojciec Lucy!

5 komentarzy:

  1. Imię ojca Lucy to Jude...
    super legenda <3
    weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  2. Natsu jako zboczony smok xd. Super. Mega śmieszne. Nie mogłam powstrzymać się od tego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Natsu jako zboczony smok xd. Super. Mega śmieszne. Nie mogłam powstrzymać się od tego.

    OdpowiedzUsuń
  4. 51 yr old Software Engineer IV Hamilton Simon, hailing from Port McNicoll enjoys watching movies like "Truman Show, The" and Embroidery. Took a trip to Pearling and drives a RX. zrodlo obrazu

    OdpowiedzUsuń