Ten rozdział dedykuję Anonimowi, który przyczynił się do powstania większej ilości wątków (co i tak miało się stać, ale mniejsza o to).
***
Było ciemno, a w małej kałuży lśniły refleksy od światła ogniska. Lśniły w kałuży łez. Łez złotej wilczycy. Lucy, miała teraz dużo czasu na przemyślenie ostatnich zdarzeń.
To wszystko moja wina. Gdyby nie ja, Natsu... On mógłby żyć. -wilczyca spojrzała na swój różowy znak na łapie- Nie mogę tam wrócić... W Fairy Tail wszyscy są przyjaciółmi, a gdyby dowiedzieli się przez kogo Natsu nie... -do kałuży wpadła kolejna łza- Ja już nie mogę spojrzeć im w oczy...
Lucy znów pogrążyła się w płaczu nad leżącym naprzeciw niej ciałem wilka... i mantykory. Co się stało? Cofnijmy się w czasie o kilka godzin...
***
Natsu, Lucy i Happy stali, czekając przed gabinetem burmistrza miasta Toboe. Nagle drzwi się otworzyły i rozległ się głos zapraszający do wejścia. Wilki i kot przekroczyły próg.
-My w sprawie mantykory...- zaczął Natsu
-Cudnie! Wreszcie pozbędziemy się tej kreatury! Zadanie jest proste- znajdźcie mantykorę i zabijcie gada.
-A... gdzie jest ten, jak to pan powiedział, GAD?- dopytała wilczyca (choć burmistrz widział nie wilczycę a kobietę)
-Jakoś nikt, kto próbował to ustalić nie przeżył. Wiemy tylko, że ma jamę gdzieś w zachodniej części lasu. Jak będzie po wszystkim, to przynieście mi jakiś dowód, że faktycznie zdechła. Łeb, kolec jadowy, kieł... coś wymyślicie. Wtedy dam wam nagrodę.
-Ruszajmy więc!- rzekł zniecierpliwiony już tą gadaniną Natsu
***
-Lucy, błąkamy się po tum cholernym lesie i ani ślady mantykory.
-Nie wywołuj wilka z lasu.
-Ale śmieszne. Ha ha!
-Ale zgadzam się z tobą. Happy to ma dobrze. Został u tego burmistrza i na pewno teraz się tak nie nudzi.
-Tia.
Nagle rozległ się ryk i zza drzew wyskoczyła gigantyczna, sześciometrowa mantykora. Natsu zadziałał błyskawicznie.
-Atak skrzydłem ognistego smoka!
Eksplozja była wielka i głośna, jednak mantykora wciąż stała niewzruszona, może tylko bardziej czarna.
-Cholera! Zapomniałem, że one są odporne na ogień!
-Co?!- wrzasnęła Lucy- Nie poradzę z nią sobie!
Potwór usłyszał krzyk i natarł na wilczycę. Na szczęście uskoczyła ale...
-Zerwała mi klucze!
Mantykora przyparła wilczycę do głazu, a kolec na końcu jej ogona, wraz ze śmiertelną trucizną w sobie, już leciał w jej stronę. Lucy zacisnęła powieki i czekała na śmierć. Czekała i czekała. Za długo... otworzyła oczy i zobaczyła mantykorę leżącą bez życia. Obok stał Natsu.
-Udało ci się! Natsu!
-Lucy... żegnaj.- wilk zadrżał i upadł na ziemię
-Natsu!- wilczyca podbiegła do niego i jej oczom ukazała się wielka rana na lewym boku Salamandra. Rozdarcie ciągnęło się od łopatki do ostatniego żebra. Ciekła z niego szkarłatna krew i zielony jad potwora.
-NIE!!! NATSU!!!
***
OGŁOSZENIA.
1. Wspominałam o kilku wątkach. Niestety to dopiero w następnym rozdziale.
2. Jest sens prosić o komentarze? I tak nikomu nie chce się pisać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz