sobota, 27 grudnia 2014

Dodatek specjalny/ OVA/ Z kronik niecodziennej codzienności

   Hej! No... niby przerwa świąteczna i miałam więcej pisać. Nie wzięłam pod uwagę tego, że jak ja nie jestem "w gościach" to goście są u mnie. Rozumiecie mnie???
Dedykacja dla wszystkich, którym się spodoba to "OVA".
***
   Ja... i Ona. Tak pięknie, tak wspaniale. Jesteśmy tak szczęśliwi. Tak jakby zło nie istniało. (za dużo taków) Błękitnie niebo, różany ogród i tylko my- dwa wilki, czarny i kasztanowy. Czy to prawda, czy tylko...
   -Gray! Wstajesz?!- Jikazu jednym szarpnięciem kłów zerwała pościel z wilka
-Jikazu? Gdzie my...? Gdzie te róże?
-Jakie róże? Chłopie, w jakim świecie ty żyjesz?
-Aaa... zapomnij o tym.- Gray wyszedł z łóżka- Miałem poroniony sen.
-Taa, skąd ja to znam. Jak tylko sobie przypomnę ten sen z tobą, to...- wilczyca zatkała sobie pyszczek łapą i zarumieniła się. Gray zaczął bezczelnie chichotać.
-To co? Chociaż, nie, nie mów, pewnie wolę nie wiedzieć. Widziałem już jak się ślinisz na widok niektórych facetów.
-C-co?! Nieprawda! Jak patrzyłam wtedy na Natsu, to piłam lemoniadę, a wtedy z Laxusem to...
-Dobrze, dobrze, już sobie daruj... ty zboczeńcu, ty.
-...powiedział Gray. Za to dostaniesz dodatkowe pompki!
   Wilk westchnął.
***
   -Hej, bałwanku, już po treningu?- Natsu CIEPŁO przywitał Graya (haha, takie suche, że mi pranie wyschło)- Ja to się zastanawiam co wy robicie na tych ściśle tajnych treningach.
-No, wiesz, zapałko, jak sama nazwa wskazuje "trening" służy do trenowania. Nie rozumiem nad czym się zastanawiasz.- odparł CHŁODNO Gray (suchary gorsze niż w Familiadzie). Natsu bardzo dziwnie się uśmiechnął.
-Pomyślmy... no, wilk i wilczyca, kompletnie sami... trochę to podejrzane, co nie?
   Graya zatkało.
-I to niby ja jestem zboczony!
***
   Pamiętacie, że ludzie widzą magów [wilki] jak zwykłych ludzi? To dobrze. Ale nie wspomniałam, że jeśli mag chce, to inni magowie mogą także widzieć ich jako ludzi. Zapamiętać. A czemu o tym wspominam? No, więc Gray i Jikazu poszli do ludzkiej wioski na zakupy [XD]...             UWAGA, GŁUPIE SCENY!!!
   -A więc tak...- Jikazu spojrzała na listę zakupów- Hmm?- odwróciła wzrok w stronę wilka (teraz już nie wilka) Graya- Coś jest nie tak z tą listą?
-Emm... nie, tylko nie wiedziałem, że masz... to znaczy... masz takie... no, chodzi mi o to, że...
NOSZ, KURDE, NIE MOGŁAŚ UBRAĆ CZEGOŚ Z MNIEJSZYM DEKOLTEM?!
-Aaach... o to chodzi... Podoba ci się?
    Gray wydawał się nieco... nieco speszony.
-Eech, nie przywykłem do ciebie w takiej postaci. Ale naprawdę nie masz innych ciuchów?
-Wiesz, ty mogłeś na siebie ubrać cokolwiek... nie wiedziałam, że jesteś ekshibicjonistą.
-Nie wiedziałem, że ty też.
-Co ja też?
-Teraz to nie masz żadnego dekoltu.
-COOOO?!
-Zgubiłaś ubrania kilkanaście sekund temu.
-JAK TOOO?!
   -Hm, hm, hm, co my tu mamy...- dał się słyszeć znajomy głos
-Natsu!!!
-Brawo, sherlocku! Ciebie to już tak nie raz widziałem, ale Ji-chan...
-Nie patrz na nią!- Gray przywarł do dziewczyny, tak, by zasłonić... ekhm... wszystko.
Natsu się uśmiechnął.
-Gray, nie rób tego w miejscu publicznym!
    Jikazu zaczęła dyszeć (chciałam jeszcze dopowiedzieć, że był grudzień). To baaaardzo wpłynęło na wyobraźnię Nastsu.
-Wow, szybcy jesteście! Tak krótko, a ta już dyszy.
   Twarz Graya (jak i Jikazu) zrobiła się w kolorze włosów Erzy
-T-to z zimna!
-Podejrzewam, że ty to już ją rozgrzejesz.- powiedział Natsu i odszedł
   Skończyło się to tak, że oboje odnaleźli zaginione ubrania, a o zajściu dowiedziało się całe Fairy Tail. A zakupy pozostały niezrobione.
***
   Ufff... koniec! Tak się teraz zastanawiam, skąd mi takie pomysły przychodzą do głowy. Miało być "OVA", a zrobił się prawie hentai... no nie, żartuję! Chciałam dodać coś śmiesznego do tej całej walki ze ZUEM, a oto efekty. Mam tylko nadzieję, że się podobało, bo mi jak najbardziej!

sobota, 6 grudnia 2014

Początek ostrej pracy...

   Witam wszystkich! Dawno nie pisałam, na pewno znacie mojego pożeracza czasu- przedstawiam Szkołę. Ale dziś MIKOŁAJKI! Więc oto prezent!
***
   Gray siedział w swojej jaskini.
-Nie rozumiem tego... Dlaczego zostałem wybrany... Ach, no tak... Mój ojciec... Zawsze żałowałem, że Deliora go... Ale kiedy już znam prawdę, to niedobrze mi jak o nim myślę!- Wilk uderzył w stół z całej siły- Jak taka gnida może być moim ojcem?! Demon, w dodatku sługus Zerefa- moim OJCEM?!!! NIE WIERZĘ W TO!!!
   Z oczu Graya popłynęły łzy- przeszywającego smutku, nienawiści? 
   -Szkoda, że nie zdążyłem podziękować Deliorze za JEGO śmierć.
   -Gray-sama? (och, god, powrót koszmaru z doliny tęczy) Gray-sama!- Juvia weszła do nory- Wpadłam ci pogratulować! To wielki zaszczyt!
-Zaszczyt?- parsknął wilk ze śmiechem- Ty to nazywasz... zaszczytem?- teraz jego pysk nabrał groźniejszego wyglądu- Ja nazwałbym to raczej zasranym obowiązkiem!
-Gray-sama, proszę się nie denerwować! Złość piękności szkodzi...
-A co ja, cholera, modelka?!- Gray wpadł w furię, szkoda, że Juvia tego nie zauważyła.- Najlepiej mnie teraz nie znać, jestem tylko kozłem ofiarnym! Ja już nie żyję, rozumiesz?! Zginę w tej walce, Zeref jest potężny, w dodatku ma kilkusetletnie doświadczenie w walce! A ja jestem pół-demonem, nie mam nawet dwudziestu lat, ja... nie mam nawet rangi S!
-Gray-sama jest na tyle silny...
-Jestem słaby, rozumiesz?! SŁABY! Jeśli nie rozumiesz nawet tak prostej rzeczy, to ja nie chcę cię znać.
-Gray-sama...
-Wyjdź.
-Ale...
-WYJDŹ! NIE CHCĘ CIĘ  ZNAĆ!
   Wilczycą wstrząsnął szloch.
-W takim razie... Lyon-sama jest od ciebie sto razy lepszy, Gray!- krzyknęła tylko i wybiegła.
   Gray krzyknął za nią:
-Dobrze, że idioci trzymają się razem!
   Nikt z Fairy Tail nigdy już nie zobaczył Juvii...
***
   -O co chodzi, mistrzu?- zapytał Gray, znajdując się już w jaskini FT.
-Pomyślałem, że potrzebny ci będzie trener. Musisz stać się silniejszy... bez urazy.
-Wiem o tym. Mistrzu, czy mógłbyś znaleźć mi jakiegoś trenera.?
-Och, Gray, nie doceniasz mnie... już to zrobiłem!
   Do środka wszedł ciemnokasztanowy wilk.
-Gray, poznaj świętego maga z Fairy Tail. Oto Jikazu.
   -Dziękuję za przedstawienie mnie, mistrzu, panu...
-Nazywam się Gray...
-Gray'owi. Więc, chodź Szaraczku, zacznijmy trening!
-Już?! Tak od razu?
-Muszę zobaczyć co potrafisz. Trzeba od czegoś zacząć...
***
   -Pokaż, na co cię stać!- krzyknęła w stronę Graya Jikazu- Spróbuj mnie uderzyć! 
   Wilk natychmiast przystąpił do akcji. Mimo to przez następny kwadrans udało mu się tylko nabić sobie trochę siniaków...
   -No, przyznam, że nie spodziewałam się niczego lepszego. Musisz zwiększyć swoją wytrzymałość i refleks. Dlatego też wykonasz bieg wytrzymałościowy, poćwiczymy refleks... Jestem jednak pod wrażeniem twojej siły.- wilczyca podeszła do Graya, pozostawiając niewielki tylko dystans i szepnęła- Tak, masz niezły kaloryfer...- następnie odeszła na swoje poprzednie miejsce- Mimo to nie zaszkodzi ci wykonać stu pompek! Do roboty!
***
   Dobra, skończyłam! Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Gdyby ktoś chciał dedyk, proszę zostawić komentarz z takową prośbą/rozkazem. No to z grubsza tyle!
A śniegu jak nie było, tak nie ma! (A przynajmniej u mnie XD)

piątek, 10 października 2014

Ten, który ma świat w łapie...

Wreszcie nowy rozdział, z dedykacją dla pewnego Anonima, który zapytał kiedy następny rozdział i zmotywował mnie do pracy :D
Przypominam, że ostatnio Mieliście się zastanowić nad tym kto jest pierworodnym największego sługi Zerefa... No i problem z tym Grayem pół-demonem, odkąd został Lodowym Zabójcą Demonów... Teraz można się już bardziej domyślać...
***   
   -Natsu... kim jest...?
-Pierworodnym największego sługi Zerefa... jest...- Salamander zacisnął zęby- Gray...
Ciało Lucy przeszedł dreszcz. Losy świata w łapach... jego?! W dodatku, skoro tylko on może powstrzymać Zerefa, to nijak można mu pomóc.
   -Natsu, musimy jak najszybciej wrócić do gildii!
-Lucy...
-Mamy tylko miesiąc, żeby rozkminić jak Gray może powstrzymać zagładę...
   Wilki pobiegły w stronę Tunelu otwartego mocą wilczycy.
-Lucy, czy twoja moc się nie nadwyręży? Już drugi raz w ciągu godziny otwierasz Przejście. -Natsu wyraźnie troszczył się o Lucy (Awww...)
-Nic mi nie będzie, chodzi przecież o losy świata. -powiedziała tylko wilczyca i zniknęła wraz z Natsu w Tunelu.
***
A co z Happpym?!
***
   -Natsu, jeśli to żart- mówił podirytowany Lodowy Mag- to niezbyt śmieszny...
-To nie żart! -wściekał się Natsu
-Taa? Udowodnij.
-Słuchaj, Bałwanku, czy gdyby ktoś miał obić Zerefowi mordę, to prosiłbym o to ciebie?
   Gray rozwarł szeroko oczy.
-Teraz... to nabiera sensu. Ale... co mam robić?!
-Właśnie tego musimy się dowiedzieć -do rozmowy wtrąciła się Lucy
   -Gray-sama jest ostatnią nadzieją świata?-zaczęła Juvia (Boże, aż mnie ręka świerzbi jak to piszę...)- Juvia jest dumna! Ukochany Juvii! (chce mi się rzygać) 
Natsu parsknął ze śmiechu
-Heh! Ukochany?! Hahahahaha!!!
   -Nie wiesz? -Mira dołączyła do rozmowy- Ah, nie było was, ale wiedzcie, że oni są teraz taką kawaii parką! (że też ja jeszcze żyję, jak mogę pisać takie głupoty?!)
   I WTEDY WLECIAŁ HAPPY.
-Natsu i Lucy!!! W niebezpieczeństwie!!! Musimy... Aaaa... siemka Natsu!
***
Urywam w tym miejscu, rany, jak mogłam tak Graya z tą... Juvią... Eeeeh... Ale spokojnie wkrótce pojawi się nowa postać, która zmieni wszystko... Buhahahaha!!! Postaram się jak najszybciej kontynuować, bo sama jestem ciekawa co będzie dalej...
Musiałam to dodać XD

+BONUSIK :D

środa, 6 sierpnia 2014

Ohayo! Wróciłam z wakacji! (Ooooh, nie...) Nie zmarłam na raka, spoko! (Buuu!) Tak, tak, też was kocham :<
***
   Lucy wpadła do wnętrza jaskini Fairy Tail. Rozglądała się nerwowo, w końcu krzyknęła:
-Czy jest tu Gray Fullbuster?!
-Obecny.- wołany podszedł do Lucy- Potrzebujesz czegoś?
-Tak. I... Przepraszam.- rzekła wilczyca łapiąc Graya za ogon i wyrywając kępkę sierści.
-AŁA!!!
-Nara! -krzyknęła Lucy i wybiegła rzucając jeszcze- Dzięki!
   Czarny wilk obejrzał swój ogon i wycedził przez zęby:
-You're welcome... 
***
   Szaman wziął od wilczycy kępę czarnej sierści.
-No, no! Uwinęłaś się w trzy godziny, choć to szmat drogi!
-Skorzystałam z przejścia Gwiezdnych Duchów (wiem, że nie ma czegoś takiego XD) -to jest ten ostatni składnik?
-Tak. Włos, w tym przypadku sierść, najlepszego przyjaciela.- szaman położył "ostatni składnik" obok fiolki z błękitną cieczą, którą podał Natsu do wypicia.
   -Zaraz... a co z tą sierścią Graya? Nie użyłeś jej!
-Taki był plan...
-Jaki plan?
-Jako szaman, rozmawiałem ostatnio z demonami... I dowiedziałem się o tym, że przyjdziesz tu ze swoim prawie martwym chłoptasiem. Ponadto, wiem, że jego najlepszym przyjacielem jest Gray Fullbuster...
-Ale co...
-Cicho... Czy wiesz coś o rodzinie Fullbustera?
-Tylko tyle, że jego rodziców zabiła Deliora...
-Ojcem Graya jest demon.
***
   Lucy zamarła? Gray pół-demonem?
-To nieprawda!
-Pewnie nazwiesz nieprawdą też to, że służę Zerefowi.
-Co? Nie...
-Właśnie.
-A po co ci kłaki Graya?
-Cóż, mój plan był taki, żeby zebrać jak najwięcej demonicznej magii. Jest ona potrzebna do wskrzeszenia mego Pana. Nawet z jednego włosa pół-demona można uzyskać dużą ilość tej magii. A z tej kępy sierści... Za miesiąc ożywię Zerefa. A ty mi w tym pomogłaś.
-Teraz pewnie mnie zabijesz... A Natsu już pewnie jest martwy...
-Nie, nie jestem aż tak podły... Puszczę was wolno. W ramach nagrody za pomoc.
-Nie ma szans na wskrzeszenie Zerefa. -powiedział Natsu, wstając powoli- Nie uwzględniłeś jednego elementu...
-Tak? Jakiego?
-MNIE! -wilk cisnął kulą ognia w szamana, lecz ten rozpłynął się w powietrzu.
   Z każdej strony rozległ się głos szamana: ZEREF POWSTAJE, A POWSTRZYMAĆ TO MOŻE JEDYNIE PIERWORODNY JEGO NAJWIĘKSZEGO SŁUGI.
-Pewnie chodzi o synalka tego sukinsyna...
-Nie. -rzekła stanowczo Lucy
-Hę?
-On... powiedział mi, że nie ma syna. Wtedy uważałam to za bezsens, ale teraz...
   Serce Natsu zabiło szybciej, a oczy szeroko się rozwarły...
-Lucy... Chyba wiem o kogo chodzi...
***
A CZY TY WIESZ O KOGO CHODZI? NAPISZ W KOMENTARZU. ZA POPRAWNĄ ODPOWIEDŹ NAGRODA W FORMIE DEDYKA, KOLAŻU, CZY CZEGO TAM SOBIE ZAŻYCZYSZ. POWODZENIA :) 

środa, 2 lipca 2014

Krew, łzy i szaman

Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy czytają tego bloga.
***
    To wszystko moja wina. Gdyby nie ja, Natsu... On mógłby żyć. -wilczyca spojrzała na swój różowy znak na łapie- Nie mogę tam wrócić... W Fairy Tail wszyscy są przyjaciółmi, a gdyby dowiedzieli się przez kogo Natsu nie... -do kałuży wpadła kolejna łza- Ja już nie mogę spojrzeć im w oczy...
   Nagle rozległ się szelest liści. Lucy nastawiła uszy, ale zobaczyła tylko wilka w masce i straciła przytomność.
   Wilczyca otwarła oczy.
-Myślałem, że nigdy już się nie obudzisz. -powiedział szaman
-Co z Natsu?!
-Czy nie powinnaś jeszcze trochę odpocząć?
-Co z Natsu?!
-Czy chcesz, żebym zaparzył ci ziół na uspokojenie?
-Nie. Co z Natsu?! -Lucy uparcie powtarzała to samo. Szaman westchnął.
-Nie jest z nim dobrze.
-Czy on... nie żyje.
-Tak... ale też nie.
-O co ci chodzi?!
-Powiedzmy, że ciało jest na ziemi, ale dusza błądzi po świecie.
-Czyli można go ocalić? -w oczach wilczycy zabłysnęła iskierka nadziei
-Jeśli przygotuję odpowiednią miksturę...
-No to do roboty!
-Ehh... 
***
   -Już prawie gotowe.
-Prawie?
-Mhm. Jeszcze tylko dwa składniki, ale bardzo ciężko jest je zdobyć.
-Jakie?
-Jad mantykory i...
-Serio? To chyba nie problem.
-Ah. No, tak.- szaman podszedł do ciała Natsu i napełnił fiolkę jadem z rany (fuj, fuj!).
-Mówiłeś coś o drugim składniku.
-Tak, jednak tym razem raczej nie ma szans na jego zdobycie...
-Co to jest? -zapytała Lucy, a szaman szepnął jej coś do ucha- Rzeczywiście. Chyba nie uda się go uratować...
***
No i znowu nie udało mi się zrobić drugiego wątku! Ale zdradzę, że nasz szaman będzie miał z tym coś wspólnego...

środa, 18 czerwca 2014

Atak

Nareszcie mam czas! Ostatnio ciągła nauka, poprawianie ocen, nabijanie punktów na zachowanie... a do tego komputer wciąż zajęty! Ponadto w komentarzu dostałam opieprz,  niestety nie dowiedziałam się za co. Według mnie może chodzić o jednowątkowość. Mam na to wytłumaczenie: akcja dopiero się zaczyna, a w kolejnych rozdziałach postaram się splatać kilka różnych wydarzeń. Jeśli chodzi o rzadkie dodawanie postów- sorry, taki mamy klimat. Chciałabym pisać częściej, bo lubię sobie czasem coś naskrobać, no ale czasu nie zatrzymam, duchem świętym nie jestem. Czy też może panu/pani ANONIM chodzi o styl? Tutaj nic nie zmienię, bo nie mogę. Jeżeli komuś się mój styl pisania nie podoba, to niech wyjdzie i to teraz. Mam nadzieję, że wyraziłam się jasno. Dedykacja?
Ten rozdział dedykuję Anonimowi, który przyczynił się do powstania większej ilości wątków (co i tak miało się stać, ale mniejsza o to).
***
   Było ciemno, a w małej kałuży lśniły refleksy od światła ogniska. Lśniły w kałuży łez. Łez złotej wilczycy. Lucy, miała teraz dużo czasu na przemyślenie ostatnich zdarzeń. 
   To wszystko moja wina. Gdyby nie ja, Natsu... On mógłby żyć. -wilczyca spojrzała na swój różowy znak na łapie- Nie mogę tam wrócić... W Fairy Tail wszyscy są przyjaciółmi, a gdyby dowiedzieli się przez kogo Natsu nie... -do kałuży wpadła kolejna łza- Ja już nie mogę spojrzeć im w oczy... 
   Lucy znów pogrążyła się w płaczu nad leżącym naprzeciw niej ciałem wilka... i mantykory. Co się stało? Cofnijmy się w czasie o kilka godzin...
***
   Natsu, Lucy i Happy stali, czekając przed gabinetem burmistrza miasta Toboe. Nagle drzwi się otworzyły i rozległ się głos zapraszający do wejścia. Wilki i kot przekroczyły próg.
-My w sprawie mantykory...- zaczął Natsu
-Cudnie! Wreszcie pozbędziemy się tej kreatury! Zadanie jest proste- znajdźcie mantykorę i zabijcie gada.
-A... gdzie jest ten, jak to pan powiedział, GAD?- dopytała wilczyca (choć burmistrz widział nie wilczycę a kobietę)
-Jakoś nikt, kto próbował to ustalić nie przeżył. Wiemy tylko, że ma jamę gdzieś w zachodniej części lasu. Jak będzie po wszystkim, to przynieście mi jakiś dowód, że faktycznie zdechła. Łeb, kolec jadowy, kieł... coś wymyślicie. Wtedy dam wam nagrodę.
-Ruszajmy więc!- rzekł zniecierpliwiony już tą gadaniną Natsu
***
-Lucy, błąkamy się po tum cholernym lesie i ani ślady mantykory.
-Nie wywołuj wilka z lasu.
-Ale śmieszne. Ha ha!
-Ale zgadzam się z tobą. Happy to ma dobrze. Został u tego burmistrza i na pewno teraz się tak nie nudzi.
-Tia.
   Nagle rozległ się ryk i zza drzew wyskoczyła gigantyczna, sześciometrowa mantykora. Natsu zadziałał błyskawicznie.
-Atak skrzydłem ognistego smoka!
Eksplozja była wielka i głośna, jednak mantykora wciąż stała niewzruszona, może tylko bardziej czarna.
-Cholera! Zapomniałem, że one są odporne na ogień!
-Co?!- wrzasnęła Lucy- Nie poradzę z nią sobie!
   Potwór usłyszał krzyk i natarł na wilczycę. Na szczęście uskoczyła ale...
-Zerwała mi klucze!
Mantykora przyparła wilczycę do głazu, a kolec na końcu jej ogona, wraz ze śmiertelną trucizną w sobie, już leciał w jej stronę. Lucy zacisnęła powieki i czekała na śmierć. Czekała i czekała. Za długo... otworzyła oczy i zobaczyła mantykorę leżącą bez życia. Obok stał Natsu.
-Udało ci się! Natsu!
-Lucy... żegnaj.- wilk zadrżał i upadł na ziemię
-Natsu!- wilczyca podbiegła do niego i jej oczom ukazała się wielka rana na lewym boku Salamandra. Rozdarcie ciągnęło się od łopatki do ostatniego żebra. Ciekła z niego szkarłatna krew i zielony jad potwora.
-NIE!!! NATSU!!!
***
OGŁOSZENIA.
1. Wspominałam o kilku wątkach. Niestety to dopiero w następnym rozdziale.
2. Jest sens prosić o komentarze? I tak nikomu nie chce się pisać...

czwartek, 22 maja 2014

Pierwsza misja

Najmocniej przepraszam, że tak długo nie pisałam! Jak chcecie, to możecie mnie uderzyć! Tylko najpierw znajdźcie sposób jak mnie uderzyć przez internet... A, właśnie... Pomyślałam sobie, że byłoby fajnie podzielić cały fanfic na sagi. Więc rozdziałem "Misja: Nora"
KOŃCZYMY SAGĘ "WATAHA"
A ten rozdział dedykuję wszystkim moim przyjaciołom. <3
***
   -Lucy, muszę ci coś powiedzieć...- powiedział Natsu
-Mów.- odpowiedziała Lucy
-Kocham cię.
   Wilczyca gwałtownie otworzyła oczy. Spostrzegła, że to był sen, a ona sama, bezpiecznie leży w swoim łóżku, w swojej norze. Przeciągnęła się i przewróciła na drugi bok i... to był błąd. Rozległ się przerażający krzyk Lucy, wywołany obecnością Natsu w jej łóżku, na wskutek którego nieproszony gość się obudził.
   -Co ty tutaj robisz?!
-Ja wytłumaczę!- tymi słowami wilk ocalił swój łeb przed poduszką Lucy- Znalazłem misję. Łatwa i nieźle płatna. 100 tysięcy kryształów ze mną w drużynie masz w łapie! Dla mnie zostanie tyle samo. W każdym razie- przyszedłem tu z tą misją, ale spałaś i nie chciałem cię budzić. Usiadłem na twoim łóżku i... się zdrzemnąłem. Obudził mnie dopiero twój wrzask.
-Aha. Mam nadzieję, że nie kłamiesz. To... kiedy wyruszamy?
-Czemu nie teraz?
***
Zaraz! Najpierw tłumaczę! Jak na pewno zauważyliście magowie są wilkami. Z kolei niemagiczni ludzie są zwykłymi homo sapiens (niektórzy nie bardzo sapiens, ale nieważne), a magów też widzą jako homo sapiens (i tu już większość jest nie bardzo sapiens!), a nie wilki.
   Więc Lucy, Natsu oraz Happy jechali karetą zaprzężoną w gigantyczną, fioletową i owłosioną świnię (XD).
   -A właściwie na czym ta misja ma polegać?- zapytała Lucy
-Nic wielkiego.- powiedział Natsu w chwili, kiedy na chwilę przestał rzygać dalej niż widzi (sorry, ale musiałam to napisać XD)- Musimy zabić mantykorę, która terroryzuje miasteczko Toboe.- nic więcej nie powiedział, bo choroba lokomocyjna nie dawała mu żyć
-Mantykorę?!- przestraszyła się Lucy
-Nie bój się, Natsu nie takie rzeczy pokonywał w dzieciństwie!- pocieszał Happy
-Serio?! W dzieciństwie?!
-Aye!
-Lucy- wydukał Natsu- Daj Aviomarin...
-Skończył się! Myślałam, że dwa pudełka wystarczą!
   No i właśnie tak minęła im droga do terroryzowanego przez mantykorę miasteczka Toboe.
***
OGŁOSZENIA!
1. Tym razem tylko jedno ogłoszenie. 1 KOM.= 1 PUDEŁKO AVIOMARINU DLA NATSU
KAWAIIIIIIII!!! <3 :3

środa, 7 maja 2014

500+ SPECIAL


Misja: Nora

Ten rozdział dedykuję TOBIE.
Dziękuję, że to czytasz.
***
   -Oj, Natsu i po co zacząłeś?!- mówiła Lucy opatrując głowę różowego wilka z naprawdę wielkim guzem
-Gdyby ten baka Gray mnie nie wkurzał...
-No już dobrze, przecież wiem jak się uwielbiacie!
-Powiedziała wilczyca po trzech dniach w Fairy Tail... Poza tym ja go nie lubię!
-Wytłumaczycie to sobie później. Teraz musimy zająć się moją norą, bo jak jeszcze jeden raz będę spała u ciebie... to już będzie ciut dziwne.
-Gdzie masz zamiar wykopać tę norę?
-Cóż... mniej więcej... dokładnie tam gdzie teraz stoisz.
   Natsu od razu wziął się za kopanie.
-Zaraz...- zdziwiła się Lucy- Co ty robisz?
-Kopię norę. Nie widać.
-Mam lepszy sposób...
   Różowy wilk odwrócił w stronę Lucy umorusany pysk i zaraz otwarł go ze zdumienia. Nie dziwię mu się. Też byłabym zdziwiona.
   Lucy wzięła jeden z kluczy, a chwilę potem stała przed nią czarno-biało-różowa wilczyca z niebieskimi oczami. 
-Tak, Księżniczko?
-Gdybyś mogła wykopać mi ładną norkę...
-Tak jest.
   Minęło pięć minut, a nora była wykopana.
Lucy weszła do środka.
-Ma świetny kształt, ale...- wilczyca wyszła- Ziemia w środku jest bardzo miękka.
-Czy zostanę za to ukarana?- wtrąciła wilczyca
-Nie, Virgo, możesz już iść. Jakoś sobie poradzimy.
-Tak jest Księżniczko.- odpowiedziała Panna, po czym dodała szeptem- I gratuluję, Księżniczko, znalezienia chłopaka.- po czym zniknęła
-To nie mój...
-Co nie twój, Lucy?- zapytał Natsu
-Nic, nic...- wilczyca zarumieniłaby się gdyby nie była wilkiem
***
-Nie wiedziałem, że jesteś Magiem Gwiezdnych Duchów.
Wilczyca popatrzyła na niego zażenowana i powoli wskazała łapą na klucze wiszące u jej szyi.
-Tego... nie zauważyłeś...
-Aaa... No, w każdym razie co masz zamiar zrobić z tą miękką ziemią.
-Miałam zamiar zwilżyć ściany i z twoją pomocą wysuszyć. Wtedy wszystko by stwardniało. Ale... Aquarius powiedziała ostatnio, żebym jej nie wzywała, bo wyjeżdża ze swoim chłopakiem gdzieśtam i nie mam dostępu do wody.
-Ja też nie mam dostępu do wody, ale coś poradzę...- powiedział, po czym zawył. Kiedy przestał, Lucy spytała:
-Czy ty robisz sobie ze mnie jaja?
-Poczekaj...
   Lucy podskoczyła ze strachu, kiedy zauważyła obok siebie Graya.
-Przed chwilą... go tu nie było...
-No i po coś mnie wzywał, Zapałko?
-Wezwałem cię na prośbę tej tutaj, Pingwinku.
   Gray spojrzał na Lucy wyczekująco.
-Więc?
   Wilczyca wytłumaczyła wszystko czarnemu wilkowi i wyjaśniła na czym polega jego zadanie.
-No, dobra. Pod jednym warunkiem.
-Słucham.
Gray powiedział jej coś na ucho.
-CO?! O nie, nie ma mowy!
-Nie ma mowy, nie ma nory.
-Niech będzie, ale dopiero jak skończysz.- zdecydowała Lucy
   W tym momencie przyleciał Happy.
-Coś przegapiłem? 
Natsu powiedział mu o wszystkim.
   Gray wlazł do nory. 
-ICE MAKE: Lodowa Tafla!
Wszystkie ściany, podłoga i sufit pokryły się lodem.
-To wszystko?-zapytał Gray
-Tak, jeszcze Natsu stopi to i wysuszy. Do dzieła!
Chwilę potrwało, zanim nora była gotowa.
-Mogłem jednak użyć lodu, który nie jest ognioodporny.- zaśmiał się Gray
   Natsu wygrzebał się zmęczony z nory.
-Gray, ty debilu... Gdybym nie stracił przy tym prawie całej mocy, to bym ci przypieprzył.
-Teraz przynajmniej nora będzie wytrzymalsza.- czarny wilk nie robił sobie nic z wściekłego Salamandra- Panienko, a co z naszą umową?
   Lucy zrzedła mina.
-No... tak... faktycznie.
Teraz Natsu był przerażony, podobnie jak Happy. To jednak Gray. Czego on mógł chcieć? Smoczy Zabójca nie chciał sobie nawet wyobrażać co się zaraz stanie.
   -Trzy tysiące kryształów, wedle umowy.- Lucy podała Gray'owi czek, wypisany kiedy Natsu robił wszystko, by stopić lód.
-Dzięki. To cześć.- powiedział Mag Lodu i odszedł
    Chwilkę potem rozległo się głuche tąpnięcie. Wilczyca obejrzała się i zobaczyła nieprzytomnego Natsu. 
-Aye, puściły mu nerwy!
*** 
Ogłoszenia pa... no może diecezjalne, dla odmiany.
1. Bóg zapłać za przeczytanie.
2. Kto chce dedyk na następny rozdział? Piszcie w komentarzach :).
Idźcie w pokoju. Chyba, że chcecie jeszcze skomentować.
Nawet nie wiecie ile można przerabiać taki obrazek...

piątek, 25 kwietnia 2014

Smok i Księżniczka- mój pierwszy one-shot

 Tego one-shota dedykuję mojej klasie. Nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem.
Mówię, póki okazja! Wiem,że jest dużo one-shotów o smoku i księżniczce. Nie "odgapiałam" tego od nikogo, żadnego one-shota takiego typu, za wszystkie podobne sceny, dialogi itp. bardzo przepraszam. 
 ***
-Księżniczko! Pora wstawać!- wołała różowowłosa pokojówka
-Zaraz Virgo...- odpowiedziała dziewczyna i przykryła głowę poduszką.
-Ale… Dziś wielki dzień.
-O mamo! No tak!- złotowłosa dziewczyna zerwała się z łóżka, a właściwie łoża… zajmowało dużą część pokoju, który i tak był gigantyczny, ze względu na to, że był zamieszkany przez księżniczkę. Urządzony z przepychem, ale nie przesadnym, stanowił najpiękniejszy z wielu pokoi zamku Heartfiliów.
   -Virgo! Podaj mi suknię! I… moje włosy! Trzeba coś z nimi zrobić!- Lucy Heartfilia chodziła po pokoju narzekając na swój wygląd. Virgo, jej służąca, ale też najlepsza i jedyna przyjaciółka, zachichotała pod nosem.
-Spokojnie, Lucy-chan, zaraz coś poradzimy.
***
   Godzinę potem Lucy była już pięknie ubrana i uczesana. W białej sukni z długim trenem oraz uczesana w kok obwiązany białą wstążką wyglądała jak panna młoda. I właśnie tak było… Za chwilę miała poślubić Lokiego. Wprawdzie wcale go nie kochała, tak naprawdę nigdy go nie widziała, ale jako jedyna dziedziczka majątku Heartfiliów musiała złączyć dwa rody, by tym samym połączyć zyski dwóch bogatych rodów.
   -Virgo-chan… Czy ty widziałaś kiedyś tego Lokiego?- zapytała Lucy
-Myślałam, że już dawno go poznałaś.
-Nie… Ale chodźmy już, bo spóźnię się na własny ślub.
***
   Pogoda dopisywała, słońce grzało, na niebie nie było ani jednej chmury. Wprost wymarzony dzień na ślub. Z tej racji postanowiono zaślubić przedstawicieli dwóch rodów przed, a nie wewnątrz kaplicy nieopodal zamku Heartfiliów. Wszyscy siedzieli już w ławkach, Heartfiliowie po prawej od stołu ofiarnego, ród Lokiego po lewej, pan młody czekał pod ołtarzem. Kiedy Lucy go zobaczyła miał na sobie czarny garnitur i niewielkie, przyciemniane okulary na nosie. Jego włosy były karmelowe, a twarz zdobił uśmiech. Panna młoda uznała, że jest naprawdę przystojny, ale serce podpowiadało jej, że to nie jest „ten jedyny”. Jednak organista dał już znak, Lucy szła powoli w kierunku ołtarza, podekscytowana, ale i smutna.
   W końcu kapłan podpowiadał słowa przysięgi Lokiemu:
-Powtarzaj za mną. Ja, Loki…
-Ja, Loki…
   Lucy słuchała tylko do tego momentu, bo obserwowała zbierające się na niebie ciemne chmury. W końcu zakryły słońce. Dziewczyna przeczuwała, że coś się święci.
   -Ekhm… Księżniczko…- zakłopotany kapłan sprawił, że wróciła na ziemię- Powtarzaj. Ja, Lucy…
-Ja, Lu…
   Nagle, z ogłuszającym hukiem, w ziemię trafił piorun. Potem więcej. Goście byli w panice. W końcu uderzyła największa błyskawica. Hałas i wstrząs był tak wielki, że Lucy upadła na ziemię. Po tym uderzeniu chmury się rozeszły, a pył, który podniósł się z ziemi w trakcie burzy, opadł. Wtedy wszystkim ukazała się ogromna szczelina pomiędzy dwoma rodami. Po policzku Lucy spłynęła łza, tworząc bruzdę w kurzu, pyle i ziemi na jej twarzy. Nikt jednak nie spodziewał się tego, co za chwilę miało się zdarzyć.
   Zanim wszyscy wrócili na miejsca, rozległ się potworny ryk. Większość osób schowała się pod ławki, odważniejsi szukali przyczyny hałasu. Jeden z nich spojrzał w niebo:
-Smok!!! To SMOK!!!
   Wszyscy spojrzeli w niebo i, ku swej zgrozie, rzeczywiście kołował nad nimi wielki, szkarłatny smok. Krążył tak przez jakiś czas, w końcu zawisnął w powietrzu i zionął ogniem. Na szczęście nikt nie ucierpiał, ale za to dym unosił się przez kilka minut. Po zniknięciu dymu, okazało się, że smok jest już daleko na horyzoncie.
   -Co ten smok sobie wyobraża!- denerwowała się starsza pani z jakiegoś rodu- Zniszczył wszystko, co pozostało po tym ślubie!
   -Księżniczka!- krzyknęła Virgo- Nie ma jej!
   Na ziemi, gdzie stała panna młoda widziały ślady smoczych szponów. Oba rody zaczęły poszukiwania, ale na marne, bo Lucy już dawno odleciała razem ze smokiem, który w dodatku mógł mieć swoją jaskinię w całym Fiore.
***
   Lucy leciała w szponach smoka, jednak wcale się go nie bała. Nie zrobił jej krzywdy, więc dziewczyna pomyślała, że ten gad nie jest agresywny. Jednak po pewnym czasie przypomniała sobie legendy, które czytali jej rodzice, gdy była mała. „Smoki porywają dziewice do swoich jaskiń, a następnie pożerają…”- te słowa wyryte w jej pamięci wzbudziły jej przerażenie.
   Nawet nie zorientowała się, kiedy smok położył ją delikatnie na ziemi przy wejściu do jamy.
   -Hej, ty! Smoku, jeśli chcesz mnie pożreć, to zrób
to samo z sukienką! Przynajmniej nie stracę resztek dumy!
-Pożerać? Kto tu mówi o pożeraniu?
-O mój Boże. Nie dość, że smok, to jeszcze gada.- szepnęła do siebie Lucy, po czym powiedziała głośniej- Smoku! Jak cię zwą?
-Nie zdradzę ci mojego imienia, ale mów do mnie Salamander.
-Więc, Salamandrze! Po cholerę żeś mnie porwał?
   Tą sprawę smok przemilczał, ale zapytał gościnnie:
-Czy jest księżniczka głodna? A może spragniona?
-Skoro pytasz… A co masz do jedzenia?
-Co tylko chcesz!
-Hmmm, więc… Głodna jestem. To co będzie najszybciej.
-Loda?
-Zbereźny smok. Kilka jabłek, może trochę gruszek…
-Już się robi! A co do tego loda…
-NIE!!! Owoce.
-Hej, jak dalej będziesz taka, to zjem cię jednym kłapnięciem. To znaczy, jeśli jesteś dziewicą… Bo jesteś, co nie?
-Tak…
-Więc pora to zmienić.
-No nie dość, że smok, to jeszcze gwałciciel!
-To ja już lecę po te twoje owoce…
   Smok odleciał w poszukiwaniu owoców.
-Ciekawe… W żadnej legendzie nie czytałam, że smoki są takie zboczone… Cóż, ale gdybym miała wybierać między śmiercią w jego paszczy, a… jego propozycją jedzenia, to wybrałabym raczej to drugie…
***
   Lucy obudził ryk smoka. Od razu pobiegła zobaczyć co się dzieje.
   Salamander stał w pozycji gotowej do obrony, a przed nim był rycerz z herbem Heartfiliów na zbroi. Rycerz zobaczył Lucy i przedstawił się:
-Księżniczko, kapitan Gray Fullbuster do twoich usług.
-Co ty tutaj robisz?- zapytała zdziwiona Lucy
-Przysłano mnie tu abym pokonał tego gada i sprowadził cię z powrotem do naszego króla.
-COOO?! Gada?!- Salamander wyglądał na wkurzonego
-Ano tak.-przypomniał sobie rycerz.Miałem z tobą skończyć.
-No, spróbuj tylko!
   Walka trwała w najlepsze. Smok ział ogniem, Gray był zmuszony osłaniać się tarczą, która i tak w końcu stanęła w płomieniach. Kapitan odrzucił ją i od teraz chował się za skałami. Jednak Salamander w końcu musiał wziąć oddech. Gray nie zmarnował tej okazji i rzucił mieczem, który utkwił w szyi smoka. Rozległ się okropny ryk. Lucy polubiła Salamandra i nie chciała, by stała mu się krzywda. Smok przestał ryczeć i krzyknął ze złością:
-Ty idioto! O mało mi łuski nie obluzowałeś!!!
-Co?! To… to niemożliwe! Jakim cudem przeżyłeś?
-Prócz łusek mam grubą skórę. Udałoby ci się, gdybym był w normalnej postaci.
   -Zaraz, jak to? Co znaczy „Normalna Postać”?!
-Prędzej czy później byś się dowiedziała, więc…- smok wyjął miecz i wyrzucił go z jaskini jak wykałaczkę.
   Lucy nawet nie zauważyła, kiedy na miejscu smoka pojawił się młody, różowowłosy mężczyzna w białym szaliku w kratkę. „Najprzystojniejszy facet na świecie…”- pomyślała Lucy, ale przypomniała sobie, że ma poślubić Lokiego. Miała jednak plan awaryjny.
***
   Jakiś tydzień po walce rycerza i smoka, który okazał się nie być smokiem, kapitan był już domownikiem tak samo jak Lucy i Salamander.
   -Zaraz, Salamandrze!- Lucy chyba sobie o czymś przypomniała
-Tak, księżniczko?
-Ty chyba mi nie powiedziałeś jak masz naprawdę na imię.
-Faktycznie. Więc na imię mam Natsu.
   „Piękne… tak samo jak jego właściciel…”- rozmarzyła się Lucy, ale powiedziała tylko:
-Aha. Dobrze wiedzieć.- potem dodała w myślach „Muszę mu powiedzieć! Ale ten cholerny Gray… Nie potrzeba świadka…”.
   Natsu, jakby czytał w jej myślach (a może to przypadek?) powiedział:
-Gray, pofatyguj się może po coś do jedzenia.
-Czemu ja?- oburzył się kapitan
-Bo masz przy sobie broń…
-A czemu ty nie zamienisz się w smoka?
-Przemieniłem się w człowieka tydzień temu, tak? W smoka będę mógł dopiero za trzy tygodnie.
-Czyli, że pomiędzy przemianami musi upłynąć miesiąc.-wydedukował Gray
-Brawo, zdobywa pan milion kryształów! A teraz niech pan ruszy dupę po coś do jedzenia!
   Gray zrozumiał, że tą bitwę przegrał (znowu) i wyszedł z jaskini. „Teraz”- pomyślała Lucy.
***
   -Natsu…- Lucy miała motylki w brzychu- Ja… muszę ci coś powiedzieć…
-Ja też chcę ci coś wyznać…
-To… ty pierwszy.
-Pamiętasz może jak pytałaś mnie po co cię porwałem?
-Tak.
-Czas, byś poznała odpowiedź. Więc… po prostu… spodobałaś mi się.- Natsu zacisnął powieki jakby czekał na cios- Wiem, to głupie z mojej strony.
-Zdziwisz się… Bo… Ja… Kocham cię.
   Natsu otworzył oczy i spojrzał na dziewczynę. Stali tak długą chwilę, w końcu ich usta zaczęły się do siebie zbliżać i w końcu połączył je pocałunek.
   -To… ja może wyjdę jeszcze na chwilę…- powiedział Gray z zabitą sarną na plecach. W jednym momencie parka odskoczyła od siebie.
-Nie, nie. Wchodź!- speszył się Natsu
-Nie udawajcie, ja tam chwilę stałem, więc ten…
   Wszyscy zaczęli się śmiać.
-O mamo! Zapomniałam o moim planie, w razie gdybyśmy z Natsu… cóż… byli parą.
   Lucy wyjęła małą szkatułkę z równie małej kieszonki w sukience. Otworzyła ją i powiedziała:
-Ten ksiądz przed ślubem chyba coś przeczuwał. Bał mi to i powiedział, że kiedy to nacisnę- wskazała na niewielki przycisk- on się zjawi.
-Ale po co go tu przywołasz?- zapytał Gray
-A jak myślisz?! No już nawet ja się domyśliłem!
-Nie kłóćcie się!- zdenerwowała się Lucy i nacisnęła przycisk.
-No i gdzie on jest?- spytał kapitan
-Zaraz za tobą.- rzekł kapłan- Więc, po co tutaj…- spojrzał na Natsu i Lucy trzymających się z ręce- Ach, tak. Ale może… przydałyby się inne stroje. Erzo!
   Obok kapłana pojawiła się młoda dziewczyna o czerwonych włosach. Była w zbroi.
-Kapitan Erza, do usług!
-Erza!- powiedział Gray
-Gray, to ty?- Erza odwróciła się do niego (Od tego momentu przepraszam wszystkich fanów Jerzy!)- Tak się o ciebie martwiłam!
   -Zaraz, znacie się?- zapytał Natsu
-Czy się znamy?- zaczęła Erza- Gray oświadczył mi się w tym samym dniu, w którym zostaliśmy obaj kapitanami. A ślub miał być wtedy, kiedy Gray wyjechał walczyć ze smokiem. Właśnie, gdzie ten smok.
   -Smok, do usług.- powiedział Natsu
-Czy mogę już udzielić tego, podwójnego jak widać, ślubu?
-Jeszcze stroje!- powiedziała Erza i jej zbroja przemieniła się w białą suknię ślubną. Następnie w jej rękach pojawiły się stroje dla Lucy, Natsu i Graya. W chwilę potem wszyscy byli gotowi.
   -Więc zaczynajmy.-rzekł kapłan
***
   -Panie Heartfilia! (czy ktoś mi powie jak ma na imię ojciec Lucy?) Pana córka wróciła!- lokaj wpadł do gabinetu
-Wpuść ją.
   Ledwie sługa zdążył dotknąć klamki, a już Lucy stała przed biurkiem ojca.
-Lucy, jak ty wyglądasz? I… co to za obrączka? Nie zdążyliście z Lokim sobie ich założyć.
-Z Lokim nie…
-O co chodzi?
-Loki już nie może być moim mężem.
-Córko, co za głupstwo zrobiłaś?!
-Oto mój mąż.
Do gabinetu wszedł Natsu. Ojciec Lucy był wściekły.
-Teraz już nie jesteś księżniczką. Nie mam córki.
Lucy wcale to nie poruszyło. Odwróciła się i poszła w stronę drzwi. Natsu czekał już za drzwiami. Lucy z jedną nogą za progiem dodała jeszcze:
-Zapomniałam wspomnieć. Jestem w ciąży.
Drzwi zatrzasnęły się na oczach ojca Lucy.
***
   Lucy i Natsu szli w stronę bramy.
-Ładnie go załatwiłaś.- Natsu komentował wydarzenia sprzed chwili- A z tym kitem o ciąży, to ja tam za drzwiami umierałem ze śmiechu!
-Jaki kit o ciąży?
-No… wtedy, co skłamałaś, że jesteś w ciąży.
-Tak, powiedziałam to, ale nie kłamałam.
   Natsu zemdlał.
***
   Dwaj mężczyźni siedzieli spięci przed drzwiami, z którego dochodziły krzyki dwóch kobiet. Nagle drzwi się otworzyły. Obaj równocześnie wstali i w efekcie i Natsu i Gray leżeli na ziemi.
   -I co?- równocześnie zapytali położnej
-Możecie wejść.- odparła kobieta
Drzwi mało nie wyleciały z zawiasów, kiedy młodzi ojcowie wpadli na porodówkę.
   Natsu podbiegł do łóżka, w którym leżała Lucy, Gray do Erzy.
   Pierwsza obudziła się Erza. Spojrzała na niego i powiedziała:
-Masz syna.
Gray spojrzał na dziecko. Wyglądało jak on, kiedy był mały, ale włosy miał czerwone, a oczy brązowe jak Erza.
   Za to Lucy obudziła się chwilę potem. Natsu patrzył wyczekująco.
-Córeczka.
Natsu spojrzał na mini klona Lucy, ale miała ona identyczne oczy jak jej tata i różowe włosy.
   -Nie spóźniłem się?!- do sali wpadł ten sam ksiądz, który udzielał ślubu trochę ponad dziewięć miesięcy temu- Imiona wybrane?
   Lucy spojrzała na męża.
-Nashi?
-Nashi.
   Erza spojrzała na Graya.
-Erzey? (nic lepszego wymyślić nie mogłam XD)
-Erzey.
***
I kończymy legendę o smoku i księżniczce.
***
OGŁOSZENIA PARAFIALNE!
1. Oto jest! One-shot. To powód, dla którego nie pisałam tak długo.
2. Mam prośbę. Niech ktoś napisze w komentarzu jak ma na imię ojciec Lucy!

niedziela, 6 kwietnia 2014

Po prostu NALU

Właśnie oglądnęłam nowy odcinek Fairy Tail. Takie Nalu bardzo :3. No normalnie rzygam tęczą. EUFORIA CAŁKOWITA!!! :D :D :D 

Zdjęcie: xD True or not minna?
~Lucy

Zdjęcie: SPOILER
.
.
.
.
.
.
Lucy was almost killed by a dragon and Natsu saved her *o*
~Lucy

Zdjęcie: NOW I CAN'T WAIT FOR THE NEXT CHAPTER :D 
~Lucy
Mam fazę!
Zdjęcie: This gave me butterflies in the stomach :3
~Lucy

Zdjęcie: Nyahahah Nalu for the win :3
~Lucy

czwartek, 3 kwietnia 2014

Natsu, rybki i dyplomatyczne rozwiązania

Hej! Dawno nie pisałam, przepraszam, ale nie mam za bardzo czasu. Ale jest rozdział!!!
Ten rozdział dedykuję tym osobom, które czytają mojego bloga (bo twórczością tego nazwać nie mogę!).
***
   Makarov wszedł do nory Natsu i zobaczył dwa wilki i kotka siedzących przy stole, na którym stało śniadanie. Tylko Happy'emu dopisywał apetyt.
   -Widzę, że macie śniadanko.
-Siadaj dziadku.- powiedział Natsu, wciąż wpatrując się w martwy punkt.
-Czy... to, co Mirajane napisała w "Wyciu" to prawda?- zapytał mistrz
-Niestety tak.-odpowiedział Salamander- Zaraz! Mirajane?- I Natsu i Lucy byli tak zdziwieni, że zapomnieli o obecności gościa i rzucili się na Happy'ego. Z jego łapek wyleciał śledzik.
   -Happy! Jak mogłeś?!- zdenerwowała się wilczyca
-Happy! Ty zdrajco!- Natsu dobił Happy'ego
-A-ale... Natsu! To były... to były...- szlochał kotek- To były śle-śledziki w-w śmietanie!!!
***
   W Fairy Tail było spokojnie. Po prostu za wcześnie, by ktoś zdążył się rozkręcić. Kilka wilków siedziało przy stolikach, Erza jadła pożerała ciasto truskawkowe, a Gray... tak, zgadliście... gapił się na jej zadek (tym razem mu się upiekło, Erza była zbyt zajęta ciastem). 
   Nagle drzwi wyleciały w powietrze. Wszyscy ujrzeli rozjuszonego Natsu. 
   -MIRAJANE!!!- no, no, Salamander naprawdę nieźle się wpienił. 
-Co się stało, Natsu?
   Wilk był tak wściekły, że był w stanie skrzywdzić Mirajane. 
   -Gray, łap Natsu!- rozkazał Makarov-Ja wszystko wytłumaczę na spokojnie Mirze.
Gray szybko wypełnił rozkaz, zamykając Natsu w lodowej klatce. Salamander zapłonął (dosłownie i w przenośni).
-Nie wysilaj się.- powiedział spokojnie czarny wilk- Jest ognioodporna.- Natsu nie zwracał na to uwagi. Żeby mu dopiec, Gray rzekł:
   -Hej, płomyczku, to zdjęcie to z photoshopa?
-Zamknij się!
-Aaaa, czyli prawdziwe?- Gray wydawał się być zadowolony ze swojego żartu (no przecież to takie funny)
-Jak ci rozpieprzę tą twoją mordę, to już się nie będziesz tak głupio uśmiechać, mrożonko!- klatka się roztopiła.
   -Dość!- krzyknął Makarov- Wszystko wytłumaczone, cała wataha ma zapomnieć o sprawie!
   "Cholera, akurat jak rozpieprzyłem klatkę"- pomyślał Natsu, ale i tak przyłożył Gray'owi. W chwilę potem cała wataha włączyła się do bójki.
***
Ogłoszenia!
Tym razem nie parafialne ani czytelnikopasterskie.
1. Rozdział się podobał? Proszę o komentarze. :)
2. Kiedyś napiszę długi rozdział. Wytrzymacie do wakacji, prawda?
3. Kończą mi się pomysły na dedykacje. Chce ktoś? Jak tak --------> KOMENTARZ.
To tyle, jak na dziś. Dzięki za przeczytanie. O ile ktoś to czyta. A jeśli to czytasz, to znaczy, że to czytasz. :)